Polska polityka kolejny raz znajduje się w wyjątkowym momencie. Niestety, to już nie jest któryś z rzędu zakręt lecz stan wypadania z zakrętu. Taki polityczny stan nieważkości bez czyjejkolwiek kontroli, wzmagany przez polityczną patologie. Od czasu, który dobrze pamiętam, wkraczając w życiową dorosłość i potrafiąc obserwować wydarzenia polityczne, czyli od 1968 roku po dzisiaj tych nadziei i zwątpień a przede wszystkim rozczarowań przeżyłem zbyt wiele.
Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi dałem się nabrać na to słynne Tuskowe - "wygrać, rozliczyć, pojednać". Dzisiaj mam żal i do Tuska i koalicjantów przede wszystkim za bezradność. Za brak konsekwencji. Z drugiej strony miałem świadomość, że ta koalicja może wygrać wybory w 2023 roku ale nie przetrwa z powodu zbyt wybujałych ambicji koalicyjnych przywódców. Nie mogłem zrozumieć dlaczego obok Trzaskowskiego startowali w wyborach prezydenckich Hołownia i Biejat. Nie mogłem zrozumieć dlaczego koalicyjni kandydaci atakowali Trzaskowskiego w trakcie kampanii. Nie mogę zrozumieć dlaczego rząd z taką opieszałością realizuje rozliczenia PIS a już kompletnie nie rozumiem opieszałości i wręcz bezradności wobec dzisiejszych bojówek PIS na zachodniej granicy. Mam poczucie , że obecnie największym niebezpieczeństwem nie jest retoryka polityków lecz systematycznie postępujący rozpad zaufania obywateli do państwa. Podważanie autorytetu sądów, eskalowanie emocji w debacie publicznej czy wątpliwości co do sposobu sprawowania urzędu przez najważniejsze osoby w państwie są tego najdobitniejszym przykładem.
Dla obywateli to czas szczególnej odpowiedzialności, za to, co czytamy, co powielamy i kogo słuchamy. Demokracja to nie tylko wybory to przede wszystkim codzienny wybór postawy wobec drugiego człowieka i wobec prawdy.
Boje się, że ta utrata zaufania do instytucji państwa zaowocuje biernością obywateli, zamknięciem się w skorupach beznadziejności i zniszczeniem społeczeństwa obywatelskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz co myślisz