Do napisania dzisiejszych "Rozważań przy kawie" skłonił mnie wpis pani Joanny Lewandowskiej zawierający ciekawy tekst publikowany w "Tygodniku powszechnym". Chodzi mi o fragment następującej treści - "Nawet w gronie rodziny czy przyjaciół rozklejenie się czy wzruszenie może wywołać nieufność i przyczynić się do dorobienia łatki człowieka naiwnego czy sentymentalnego, a według współczesnych kryteriów leży to podejrzanie blisko statusu niepoważnego, a może i głupka.".
Pełna zgoda, prawda najprawdziwsza poza jednym - statusem niepoważnego a może i głupka
W czasach, gdy liczy się skuteczność, przebojowość i twarda skóra, osoby wrażliwe bywają oceniane niesprawiedliwie. Często słyszą, że są „zbyt emocjonalne”, „mają miękkie serce”, że „świat ich po prostu zje”. Tymczasem to właśnie one widzą więcej, czują głębiej i reagują na rzeczywistość z autentycznością, której tak bardzo nam dziś brakuje.
Wzruszenie w świecie pełnym cynizmu i pośpiechu wydaje się niemodne. A przecież to ono przypomina nam o tym, kim jesteśmy – ludźmi zdolnymi do współczucia, empatii, poruszenia pięknem czy ludzkim cierpieniem. Osoby wrażliwe nie boją się łez, bo wiedzą, że są one językiem duszy, a nie oznaką słabości.
Wrażliwość to nie wada, tak myślę – to dar. Potrzeba odwagi, by być sobą, gdy większość nakłada zbroje obojętności. Ci, którzy potrafią się wzruszyć, nie są mniej dojrzali – są po prostu bardziej otwarci na świat. Warto doceniać ich obecność, bo to oni przynoszą światu delikatność, ciepło i ludzką twarz.
Dzisiaj w czasach gdy, o zgrozo, rozpychanie się łokciami staje się często życiową koniecznością a krzyk i wulgaryzmy znajdują społeczną akceptację a zbyt często zachwyt tępej publiczności skromnie przyznaję, że ludzka wrażliwość jest wielką siłą i nadzieją na lepszą przyszłość, szczególnie w tych czasach, szczególnie w naszym kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz co myślisz