Informacja o śmierci Jacka Lonki dotarła do mnie wczoraj w późnych godzinach wieczornych. Tak trudno w to uwierzyć. Tak trudno pogodzić się z tym faktem. Świadomość, że pozostała tylko pamięć o wybitnym sportowcu i wspaniałym człowieku boli. Chciałem skreślić kilka zdań wspomnień. Nie dałem rady. Odłożyłem to na dzisiaj. Jacka poznałem w okresie mojej pracy w USI i pomyśle Miecia Morawskiego by reaktywować wrzesiński motocross na bazie kilku wrzesińskich spółdzielni. Ten pomysł udało się zmaterializować i tak powstał Wrzesiński Klub Motocrossowy " Wrzos ". Jacek w tym czasie był zawodnikiem klubu z Głogowa. Udało się ten transfer do Wrześni zrealizować. Powstał klub w którym startowali bracia Jacek, Krzysztof i Waldek Lonkowie oraz Andrzej Szalbierz jako podstawowy trzon i wielka siła polskiego motocrossu. Potem dołączali kolejni wpatrzeni w Jacka młodzi ludzie. To były wspaniałe lata wrzesińskiego motocrossu. Zawody w Opatówku gromadziły tłumy a " Wrzos " zdobywał laury na wielu motocrossowych torach w Polsce. Jak wspominałem, pracowałem w tym czasie w USI, która była jednym ze sponsorów wrzesińskiego klubu. Przeniesienie Jacka z Głogowa do Wrześni wiązało się z koniecznością poszukania dla niego stosownej pracy. Znalazł ją właśnie w USI. Tam poznał swoją przyszłą żonę - Hanię. W jakimś więc sensie czułem się z tą parą związany szczególnie. Dzisiaj łącze się w bólu z Hanią i całą rodziną Jacka mając świadomość jak wielka tragedia ich spotkała jak cierpią. Jaki był Jacek Lonka ? Przede wszystkim był legendą polskiego motocrossu, legendą pełną skromności i życzliwości. Dla mnie jednak był zawsze uśmiechniętym, pogodnym chłopakiem na motorze, który sprawił, ze pokochałem ten sport. Takim go zapamiętam .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz co myślisz