16 sierpnia, 2025

Czerwony dywan i brawa dla zbrodniarza wojennego

 

Długo nie pisałem, odczuwając sporą alergię na polityczną rzeczywistość. Pewnie nadal bym trwał w tej alergicznej niechęci do komentowania wielkiej i mniejszej polityki gdyby nie spotkanie Tramp - Putin. Spotkanie, które zostawia więcej pytań i wątpliwości niż odpowiedzi. To wydarzenie , światowego formatu, zapowiadane było jako próba "normalizacji" relacji między Rosją a USA i jako próba zakończenia wojny w Ukrainie.  W rzeczywistości stało się politycznym cyrkiem, teatrem z wieloma niewypowiedzianymi kwestiami oraz zaskakującą uległością prezydenta USA. Tramp pokazał jak należy ( choć moim zdaniem jak nie należy) witać podejrzanego o zbrodnie wojenne Putina. Od zawsze Tramp gra rolę twardego negocjatora, straszy, podejmuje decyzje a potem je zmienia. W tym przypadku także nie było twardej rozmowy a sam Tramp wyraźnie dystansował się od własnych służb wywiadowczych i zachowując się tak jakby bardziej ufał Putinowi niż amerykańskim instytucjom. Takie zachowanie prezydenta USA nie tylko szokuje ale staje się niebezpieczne. Odnoszę wrażenie, że spotkanie to bardziej służyło rosyjskiej propagandzie niż realnemu zbliżeniu państw i rozwiązaniu sprawy ukraińskiej. Putin bez wątpliwości zyskał stając się w tym wymiarze równorzędnym partnerem bez konsekwencji za swoją działalność wojenną w Ukrainie, W aktualnej sytuacji geopolitycznej te przyjacielskie uściski z rosyjskim autokratą nie świadczą o sile Trampa a stanowią jego niebezpieczną słabość.
Jedno jest oczywiste Tramp dbając o swój osobisty PR, podkreślam osobisty nie amerykański, marząc o pokojowym Noblu  olał Ukrainę i spoliczkował Europę. Miał być twardy w stawianiu Putinowi warunków a zachował się jak ten przysłowiowy " chłop  co jest jak dąb a jajka ma jak żołędzie ".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co myślisz