W minioną sobotę Wrześnię odwiedził kolejny kandydat na urząd prezydenta, reprezentant Konfederacji Sławomir Mentzen. Fakt ten należy odnotować dla informacji interesujących się kampanią wyborczą, dla porządku. Spotkanie skromne w treści i przy niewielkiej grupie mieszkańców. Skrytykował rząd Tuska, ponarzekał na wysokie ceny prądu oraz zapewnił, że jego celem jest troska o polskich przedsiębiorców. Tradycyjnie, podkreślił, że w życiu tylko trzy rzeczy są pewne: śmierć, podatki i to że Tusk znów skłamie. To wystąpienie nie wywołało entuzjazmu i pewnie na dłużej nie pozostanie w pamięci uczestników tego spotkania. Zdecydowanie lepsze wrażenie na odbiorcach i to nie Wrześni ale całej Europy wywołały wystąpienia koleżanek Mentzena jakie wygłosiły w Parlamencie Europejskim. Chodzi o wypowiedzi Anny Bryłki i Ewy Zajączkowskiej-Hernik wspieranych przez Patryka Jakiego po przemówieniu Donalda Tuska w sali obrad głównej siedziby Parlamentu Europejskiego. Popisy wspomnianej trójki, komentatorzy, a przynajmniej znaczna ich część, oceniają jako akty niczym nieskrępowanej arogancji,, ignorancji, całkowitego braku kultury i wychowania. W kontekście więc tych wystąpień Mentzen zachował się godnie ale mam poważne wątpliwości czy przekonał kogokolwiek poza już od dawna zdecydowanymi oddać na niego głos
Mówienie prawdy w polityce (i nie tylko) zawsze budzi emocje. To, co jedni nazywają arogancją, inni uznają za odważne i potrzebne postawienie sprawy jasno. Bryłka i Zajączkowska nie rzucały ogólnikami, tylko przedstawiały konkretne fakty – i to zabolało. Nic dziwnego, że pojawiły się zarzuty o ‘brak kultury’ – w końcu dla niektórych kultura to unikanie trudnych tematów i milczenie, gdy trzeba mówić. A najbardziej przykre jest to, że ludzie skupiają się na stylu wypowiedzi, a nie na treści. To klasyczna polska małostkowość – najważniejsze staje się opakowanie, a nie to, co faktycznie zostało powiedziane. Forma liczy się bardziej niż sedno sprawy. Gdyby mówiły spokojnie i dyplomatycznie, nikt by o tym dziś nie rozmawiał. A skoro ich słowa wywołały takie emocje, to znaczy, że trafiły w czuły punkt. Jeśli dziś odwaga nazywana jest ‘arogancją’, a wskazywanie na hipokryzję elit traktuje się jako ‘brak ogłady’, to może warto zapytać, kto naprawdę nie ma kultury – ci, którzy mówią prawdę, czy ci, którzy od lat oszukują Polaków?
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę się zgodzić z taką opinią. Tragedią naszych czasów a i wielką ułomnością polityki jest to, że utożsamiamy arogancję z odwagą, kulturę z chamstwem i prostactwem, że zamiast spokojnej dyskusji musimy krzyczeć, wreszcie by zaistnieć w polityce musimy sięgać po gesty pełne bezczelności i napastliwości. Nie do przyjęcia dla mnie jest, że aby powiedzieć prawdę trzeba ją wykrzyczeć obrażając innych. O pani Zajączkowskiej pisałem kilkakrotnie, bo nie jest to osoba w polityce mi bliska. Niestety nie zawsze mówi prawdę a jej postawa i chęć zaistnienia w polityce wiążę się z zachowaniem, którego osobiście zaakceptować nie mogę. Najsmutniejsze jest w tym to, że pełna hipokryzji Zajączkowska zarzuca hipokryzję innym politykom nie tylko Tuskowi.
Usuń18 min
Odpowiedz
Zgadzam się, że w polityce warto dążyć do merytorycznej dyskusji, ale to obecnie raczej idealistyczne podejście. W rzeczywistości polityka to walka o uwagę, a historia pokazuje, że spokojna narracja często przegrywa z ostrzejszym przekazem. Nie chodzi o krzyk dla samego krzyku, ale o przebicie się z istotnymi tematami. Jeśli ktoś mówi rzeczy niewygodne, zawsze zostanie oskarżony o ‘arogancję’.
OdpowiedzUsuńA to, czy zgadzam się z Zajączkowską politycznie, czy nie, czy uważam ją za hipokrytkę, czy nie, nie zmienia faktu, że to, co powiedziała, jest prawdziwym faktem – i to powinno nas niepokoić, bo mamy polityków o „wszystkich poglądach” z kręgosłupami z plasteliny. A my jako obywatele niestety mamy pamięć złotej rybki.