Wpadła mi dzisiaj w ucho stara piosenka J. Pietrzaka, w której snuł przepiękną wizję Polski lat dwutysięcznych. Mimo, że to stara piosenka z lat sześćdziesiątych minionego wieku a Pietrzak, bard tamtych lat, już stał się nieakceptowalny w mojej politycznej perspektywie, wysłuchałem tej piosenki i powróciłem do zapisanych w mojej pamięci obrazów z tamtych lat.
Nie zamierzam tym tekstem w jakikolwiek sposób gloryfikować tamtych lat, choćby ze względów ustrojowych i politycznych. Nie mniej jednak tamten czas miał swoje zalety a największą, moim zdaniem były relacje międzyludzkie. Słuchając tej piosenki uśmiechałem się pod nosem z z utopijnego tekstu, z tego jak bardzo Pietrzak się pomylił " snując mrzonki naiwne". Świat wcale nie jest piękny a ludzie nie są wspaniali, nie ma na świecie pokoju i dobrobytu też a i bakterii więcej niż kilka i to nie tylko na dnie mórz.
Uświadomiłem sobie również jak bardzo my jako Naród się zmieniliśmy. Jak autentyczna jest prawda, ze potrafimy jednoczyć się w czasach braku wolności i jak bardzo potrafimy się zacietrzewić gdy tą wolność posiadamy. No cóż pewnie kiedy przyjdzie czas na ziółka opowiem wnukom o wspaniałych, pięknych latach sześćdziesiątych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz co myślisz